„Zawsze noś swoją niewidzialną koronę!” * Moja jest widzialna i papierowa. Dostałam ją od synka. To taki mój trik na poprawę humoru. To dopiero jest petarda! Każdemu zdarzają się urocze momenty i gorsze chwile. I to jest ok. Kto ich nie ma?!
Chodzi o to, by skupić się na tym, co dobre, by energię, którą tracisz na „gorzkie żale”, spożytkować na działanie. Nie taplać się w depresyjkach, które same sobie fundujemy, tylko powiedzieć za Panem Wołodyjowskim- „Nic to” (wąsikiem raczej nie pokręcimy) wstać, strzepnąć spódniczkę, poprawić koronę i robić swoje.
Serio! Dać sobie przyzwolenie na małe kroczki i doceniać każdy swój sukces- to, że ogarnęłaś stertę do prasowania, ugotowałaś pyszną zupę, kawę wypiłaś w ciszy, dzieci utuliłaś do snu…
Czasami w tej całej naszej zabieganej codzienności, chaosie i hałasie, trudno usłyszeć siebie. Jejku, jak dobrze to znam! Mimo wszystko, pomału i w swoim tempie próbuj- wsłuchać się w siebie, poznawać swój organizm, nauczyć się odczytywać własne potrzeby. Bądź dla siebie miła! Znajdź w sobie miłość i szacunek do samej siebie i dbaj o to, pielęgnuj!
Noś swoją koronę, wypij melisę z pigwą, uśmiechnij się do świata, zachwyć się… Takie drobne radości, małe cuda dnia codziennego. Czasami zupełnie nie zwracamy na nie uwagi, że pani w sklepie była miła, że pada śnieg, albo, że wreszcie topnieje, że dni są coraz dłuższe. Za mnóstwo rzeczy można być wdzięcznym, bezustannie.
Znajdź swoją koronę! Noś ją z dziką radością i frajdą! Życzę Tobie królewskiego dnia!
*hasło z kalendarza