Taki “wściekły” poranek, to groźne, niebezpieczne i zaraźliwe zjawisko. Potrafi zepsuć cały dzień! I właśnie taki miałam w minionym tygodniu. Oddychałam, liczyłam do…, a cierpliwość ulatywała ze mnie jak powietrze z przebitego balonu. Genialne i dość kontrowersyjne rozwiązanie takich poranków przyszło do mnie nieoczekiwanie, gdy byłam z psem u weterynarza.
W ogóle, to chciałabym mieć w sobie tyle luzu, co nasz pies Mango. Jest ona oazą cierpliwości, zwłaszcza w stosunku do dzieci. Ma ogrom energii, dziką radość i chęć chcenia, niezależnie od tego, czy chodzi o spacer, jedzenie (zwłaszcza jedzenie), zabawę, spanie… No może czesania za bardzo nie lubi i tych wizyt u weterynarza. I choć za tym nie przepada, to regularnie jest szczotkowana i szczepiona.
Ale od początku… Zdaję sobie sprawę, że fenomen poranka* nie każdego musi ujmować. Rozumiem i szanuję. Dlatego nie oczekuję galopującego entuzjazmu, czy gromkiego “hurra!” o wschodzie słońca, a po prostu współpracy…
Ja akurat poranki lubię, najbardziej takie pełne dobrej energii, chęci chcenia, nawet, gdy się nie chce wstać, bo zimno, szaro i bleee… Mam swoje poranne rytuały i dobre nawyki, dzięki którym jest po prostu łatwiej, sprawniej i szybciej, jednak wcale nie galopem, sprintem, czy na czas.
Po pierwsze, dzień wcześniej dzieci są spakowane i szykujemy ubrania na rano.
Odpowiednia ilość snu! Niby taka oczywista oczywistość, a często bagatelizowana. Ja wiem po sobie, że jak to zaniedbam i odpuszczę, to następnego dnia “chodzę do tyłu”, gderam, a cierpliwości i energii mam tyle, co anemik żelaza we krwi, no i odporność gorsza….
Wstaję przed dziećmi i mam te fenomenalne 30 minut, żeby na spokojnie zacząć dzień.
Potem jest tak zwane “pierwsze budzenie” -żeby się jeszcze poprzeciągać 😉
Mamy swoje hasło (w wersji damskiej i męskiej) “Dzień dobry córeczko/synku kochana/y, czy jesteś już wyspana/y?” i odzew- “Dzień dobry mamusiu kochana, jak miło widzieć Cię z rana!”
Potem są gilgotki na dzień dobry, no i piosenki z playlisty- na mycie zębów, ścielenie łóżek itd.
Oczywiście śniadanie, no i wychodzimy! Tak wygląda fenomenalny poranek i takie też od czasu do czasu są! Wtedy odczuwam autentyczną dziką radość, prawie jak Mango, tylko bez merdania ogonem 😉
Bywają jednak też “wściekłe” poranki, gdy nie ma chęci chcenia przy wstawaniu, mimo piosenek, gilgotek, a potem ponaglania, które jest już mało fenomenalne. Znam takich, co się gubią w drodze do łazienki, choć to tylko 5 kroków od pokoju. A już tam będąc, stwierdzają, że mycie zębów przez 2 minuty, to przesada, albo że ta pasta jest ohydna… (argumenty zależą od wieku dziecka i rodzaju pasty)
A potem ubieranie się i problem z majtkami, skarpetami, rajstopami… z czymś tam, co ktoś tam ma, zależy od wieku.
Jak już jest taki “wściekły” poranek, to wybrzydzanie przy śniadaniu jest po prostu pewne!
No i potem jest już walka z czasem. TIK- TAK, TIK -TAK i to już nawet nie zegar, a bomba “wściekłego” poranka! I nie chodzi o to, że mam krótki lont cierpliwości, po prostu ZA DUŻO! A tu kolejny etap- ubieranie się do wyjścia. Można się spocić, zwłaszcza zimą podczas akcji:
Kurtka- czapka- szalik,
A gdzie moje rękawiczki?!
Nie dam rady ubrać tych butów,
Mamo, siku! (to oczywiście, jak już większość jest ubrana)
No i mimo chęci chcenia, energii, haseł, odzewów, porannych nawyków i rytuałów z piosenkami z playlisty w tle, takie poranki też bywają, a to groźne, niebezpieczne i zaraźliwe zjawisko. Jesli kiedyś przeżyłaś, to wiesz, że naprawdę potrafi zepsuć cały dzień. No i stąd mój pomysł, co to u weterynarza wpadł mi do głowy! Gotowa?
Szczepionka na “wściekłe” poranki! Ta, w mojej odlotowej wersji, zawiera:
Mnóstwo antygenów “wścieklizny”, Twój organizm tworzy przeciwciała, a Ty stopniowo stajesz się boginią spokoju i oazą cierpliwości, by z miłością i akceptacją odnaleźć zagubione w drodze do łazienki dziecko.
Substancje pomocnicze, takie jak- kreatywność i humor– przydatne przy argumentach o myciu zębów.
Substancje stabilizujące, takie jak poranne afirmacje przed lustrem- “jestem wyjątkowa , to będzie dobry dzień”. Dzięki temu oddychasz spokojnie, świadomie i głęboko, gdy widzisz teeeempoooo uuuuubieeeeeraaaaaniaaa sięęęęęę.
Substancje wzmacniające i dodające Tobie energię fizyczną, emocjonalną i duchową- 3 minuty ćwiczeń i podskoków do piosenki z Twojej porannej playlisty*- po prostu działasz, korzystając w pełni i świadomie ze swoich supermocy*.
Substancje chroniące przed wybuchem, bo w głębi serca wiesz, że kochasz ich taaak bardzo, jak bardzo Cię właśnie wkurzają. Dzięki nim mówisz spokojnie i stanowczo zarazem.
No i substancje konserwujące- przed siwymi włosami, zmarszczkami, workami pod oczami!
Promieniejesz! A do tego “skutkiem ubocznym” szczepionki jest zachowanie dzieci. Współpracują, mają chęć chcenia, cieszą się na nowy dzień, są podekscytowane, jak Mango przed spacerem, z dziką frajdą myją zęby, pełne energii ubierają się i z ochotą ścielą łóżka, z apetytem zjadają śniadanie, samodzielnie ubierają się i są gotowe przed czasem!
W wersji De Lux szczepionka eliminuje plamy przy śniadaniu, no i daje opcję zatrzymania czasoprzestrzeni, gdyby jednak komuś w ostatniej chwili zachciało się siku.
No dobra, wersja De Lux, to już moja fantazja. Po prostu rozmarzyłam się jak wyszłam z Mango na spacer, by ochłonąć po tym “wściekłym”poranku. A moją odlotową szczepionkę szczerze Tobie polecam- z całym jej dobrobytem i obfitością! Ma ona formę:
Kolejnych warsztatów “Supermenka”,
Sesji indywidualnych – gratisowej konsultacji (Tu),
Newslettera- Zapisz się na Odlotowy newsletter! To jak dobra kawa na pokładzie samolotu- pobudzi, na chwilę oderwiesz się od ziemi! Zacznij tydzień z uśmiechem, dobrą energią dla każdej Mamy!
Podcastu Odlotowych Mam (Tu).
Zapraszam Cię serdecznie! Korzystaj do woli, udostępniaj i niech będzie odlotowo i fenomenalnie, nie tylko o poranku!
Życzę Tobie, Odlotowa Mamo- entuzjazmu, chęci chcenia i skutków ubocznych pełnych współpracy, dzikiej radości i merdającego ogona 😉
*książka H. Elrod, Fenomen poranka, Warszawa 2012.
*”Simply the best” – Tina Turner, „I’m good” The Mowgli’s
*M.in. o supermocach mam prowadzę warsztaty “Supermenka”