Słyszałaś stwierdzenie, że „sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą” ? A może doświadczyłaś tego osobiście? I tu trochę analizy, interpretacji i prawdy życiowej. Bo w tym znanym cytacie Javier Moro wbija szpilę tym, którzy chętnie przyjmą laury zwycięstwa, dyplom, medal, order, nie zawsze zasłużenie.
A ja to ujmę inaczej, może Cię to zaskoczy, ale opowiem o tym, czego ja doświadczyłam, co nazywam sukcesem i przedstawię Ci odlotowych „ojców”. Zapraszam!
Ostatnio u mnie, jako Odlotowej Mamy więcej się dzieje w kontekście książki, której premiera już niebawem- 11.października 😉 To nie jest tak, że wrześniowa logistyka przy czwórce dzieci śmiga jak odrzutowiec po gładkim pasie startowym. Oj nie, dzieje się! Poranki intensywne, a popołudnia momentami przypominają nowojorskie lotnisko JFK- ktoś podchodzi do lądowania z lekcjami, by za moment wystartować na zajęcia dodatkowe, z mężem jesteśmy na łączach i w blokach startowych, by zawieźć, przywieźć, odebrać. Gdzieś tam w biegu, buziak i komunikat- weź bidon! Za pięć minut wychodzimy! W międzyczasie na stole lądują posiłki, dla Igi – papka i to taki moment, gdy staram się, by wszyscy przy tym stole się spotkali. Nie zawsze się udaje, bo czasem logistyka się nie spina, albo mąż w delegacji, a ja jeszcze nie opanowałam teleportacji ani bycia w dwóch miejscach naraz. Co ja Ci będę mówić… Pewnie doświadczasz tego osobiście. Momentami szaleństwo totalne, prawda 😉
I jeśli wieczorem analizujesz i interpretujesz dzień, to pewnie jest różnie z nazwaniem tych sukcesów. Czasami sukcesem jest to, że przeżyliśmy, że daliśmy radę, że logistyka ogarnięta, foch opanowany, prasowanie tyle czekało, to poczeka jeszcze trochę… W tym przypadku sukcesem jest zaakceptowanie takiej myśli i zamknięcie drzwi do pokoju, by na tę stertę nie patrzeć. Sukcesem są wspaniali Sąsiedzi, na których zawsze mogę liczyć, nie tylko wtedy, gdy logistyka się nie spina i na przykład odbierają mi Kubę z treningu, ale tak po prostu! Sukcesem jest wizyta u ortodonty z trójką dzieci (czwarte ma dopiero cztery zęby, ale i tak było z nami). Sukcesem jest robienie inhalacji dziecku, które ma dziesięć miesięcy i swoje zdanie – nie i koniec!!! (tylko głośniej). Sukcesem jest to, że na wizycie kontrolnej pani doktor powiedziała, że oskrzela OK. Do tego sukcesy nocnikowe, przespane noce, odstawienie od piersi… i stanięcie w prawdzie, że po wykarmieniu czwartego dziecka, to ja już nie mam już na czym przypiąć tych orderów. Ale nie będę tego analizować.
To taka moja niecodzienna codzienność, ostatnio bardziej zalatana, przez co lont cierpliwości króciutki, a w tym wszystkim już niebawem premiera mojej książki, co też jest dla mnie sukcesem.
Przez ostatnich kilka tygodni z dumą i wielką radością prezentowałam wspaniałych Partnerów Medialnych „Roku odlotowej mamy”: Supermamę, Świadomą Mamę, My Time, Bobo Navi, MegaMocnych, Klub Kaszubskich Kobiet i Fundację La Loba. Za tymi nazwami stoją odlotowe kobiety, pełne energii i chęci chcenia. Dlatego śmiało mogę je nazwać Matkami tego sukcesu i bardzo się z tego cieszę. Komunikacja z nimi- czy to w formie mailowej, telefonicznej, czy bezpośredniej, dodaje mi odwagi i wiary w to, że (jak to pięknie ujęła Ola Cieszyńska z Klubu Kaszubskich Kobiet i Fundacji La Loba) „Rok odlotowej mamy będzie literackim hitem tej jesieni”.
Sama nie dałabym rady dotrzeć tu, gdzie jestem, albo zajęłoby mi to dużo więcej czasu. A podczas całej tej drogi miałam ogromne szczęście spotkać naprawdę wspaniałych ludzi. Lista jest długa i pewnie nawet w Podziękowaniach* na stronie 579 jej nie wyczerpałam.
I to jest mój ogromny sukces, bo bez względu na to, jak książka się sprzeda, to moja wdzięczność, radość z każdej współpracy, rozmowy, korekty, redakcji, komentarza, maila, spotkania, na każdym, absolutnie każdym etapie powstawania książki, jest ogromna.
Podobnie rzecz ma się w kwestiach technicznych, kto zna mnie lepiej, to wie, że to naprawdę nie jest moja mocna strona i zupełnie nie moja bajka. A jeśli już, to taka z obślizgłą żabą*. I tu, z całego serca dziękuję Lucy Erezman Integracja biznesu, która niczym dobra wróżka, potrafi zdziałać cuda, naprawdę! (A oswajanie technicznych żab, to jej specjalność.) Marcie Gruszeckiej z Maluch na luzie dziękuję za wszystkie wyczarowane rolki. Dziewczyny, bez Waszego wsparcia, na pewno nie dałabym rady. Jesteście niesamowite i niezawodne. Zawisza przy Was może się schować! Poza tym, to on by tego nie ogarnął… też nie jego bajka 😉
I wszystkim Matkom i Ojcom tego sukcesu, pragnę powiedzieć, tak jeszcze przedpremierowo, zanim książka się oficjalnie ukaże, „Thank you for today”.
Tak więc prawie wszystkich ojców przerobiłam na matki, a co z porażką? Otóż w mojej interpretacji nie jest sierotą… przygarniam ją. Rozumiem intencję, bo do porażki trudniej jest się przyznać, nawet przed samym sobą. A może przed samą sobą jeszcze trudniej?
Być może przy następnej książce popełnię mniej błędów, na których uczę się teraz… Na przykład zapiszę pliki* 😉 Być może jutro stanę się Oazą Spokoju i Boginią Cierpliwości, póki co zdarza mi się podnieść głos i ględzić. Porażka? Może i tak, biorę to na klatę. Grunt, że mamy do tego dystans. Ostatnio, jak już presja czasu o poranku podniosła nam ciśnienie, to Kuba rezolutnie stwierdził- OK, mamo, kazanko po drodze, jedźmy, bo się spóźnimy. No i miał rację 😉 Innym razem Asia zauważyła, że powinnam się nagrać i tylko puszczać odpowiedni dźwięk- „Inicjatywa i zaangażowanie”- taśma nr 1. Też miała rację. Tyle o tym mówię, że sama zażartowałam, że mi to wygrawerują na nagrobku, a mąż zaraz dodał, że tę taśmę z kazaniami będzie można wykorzystać do ławeczki przy pomniku;) Tak jak w Warszawie można usiąść, wcisnąć guzik i posłuchać Chopina, to tu taka opcja, ale jeszcze mi się do niej nie spieszy. Na koniec wszyscy się pośmialiśmy, co ostatecznie też jest przecież sukcesem.
I życzę Tobie, by w Twoim macierzyństwie było mnóstwo małych i dużych sukcesów, byś miała dystans do porażek (usiądź na ławeczce, posłuchaj Chopina, a jak spotkasz jakąś żabkę, to ją pozdrów ode mnie). Życzę Tobie, byś nie analizowała tak wszystkiego. Każda z nas ma lepsze i gorsze dni. Naprawdę to rozumiem. Ważne jest to, z kim je przeżywasz i kto jest obok. Dlatego cieszę się niezmiernie, bo tak jak ja otrzymałam podmuch wiatru, by rozwinąć skrzydła, tak „Rok odlotowej mamy” da Tobie 366 takich podmuchów, byś i Ty rozwinęła skrzydła w swoim macierzyństwie. A to będzie mój ogromny sukces.
Premiera książki już 11.października. TU znajdziesz wszystkie szczegóły i fragment „Roku odlotowej mamy” do pobrania. Zapraszam na pokład!
PS. Ostatecznie wszystko wyprasowałam w środę 😉 A na zdjęciu robimy chlebek bananowy.
*o pozostałych licznych matkach i ojcach w podziękowaniach (łącznie 5 stron). W tym artykule blogowym skupiłam się na Partnerach Medialnych. Głównie występują tu matki, ale jest też ojciec- Pan Krzysztof Bukowski- koordynator projektu redakcyjnego.
*nawiązanie do książki: B. Tracy, Zjedz tę żabę, Warszawa 2017.
*puszczam oko do wspomnianego Pana Krzysztofa Bukowskiego i po raz kolejny- DZIĘKUJĘ!