kontakt@odlotowa-mama.pl

15.11.21

O wykańczającej sztafecie, bezcennych trofeach i „herbatce z karteczką”

Uwielbiam oglądać zawody w lekkiej atletyce, szczególnie sztafetę.

Prezentacja zawodników, zajęcie pozycji, start i pierwsze okrążenie, moment przekazania pałeczki, rozłożenie sił poszczególnych zawodników… a już w ogóle, jak okraszone jest to komentarzem Przemysława Babiarza. Wtedy te emocje odczuwa się BARDZIEJ! Radość drużyny, ich zmęczenie, gdy padają na bieżnię, gratulacje, chwila dla fotoreporterów, pozowanie z flagą w tle…

Ja w mojej rodzinie też czasem mam sztafetę, która nas powala, wykańcza i to już przy pierwszym okrążeniu. Uczy luzu, dystansu do siebie i akceptowania własnej słabości. Przebacza i robi herbatkę z karteczką.

I tak oto powstał pomysł na kolejny wpis blogowy, okraszony moim komentarzem 😉

Ostatnio mieliśmy takie zawody. Odbywają się one bez udziału publiczności, bo siła rażenia tej sztafety jest potężna. Przekazywana pałeczka to jelitówka, rotawirus, albo grypa żołądkowa… żadnej nie polecam. 

Prezentacja zawodników:

Tu nie ma rezerwowych, biegniecie wszyscy! Chcecie, czy nie, pewnie nie, ale nie ma zmiłuj! Tu jest powołany pełen skład rodziny.

Najczęściej pierwszym zawodnikiem jest dziecko i najczęściej decyduje się wystartować w nocy! Wtedy pierwsze okrążenie jest bardzo intensywne dla wszystkich zawodników. Niektórzy muszą się umyć, przebrać, inni zmieniają pościel, a jeszcze inni myją… bieżnię, albo i cały stadion… jednym słowem jest akcja!

Po pierwszym okrążeniu, zwłaszcza takim w nocy, zawodnik pada bez sił. Jest wykończony! Podobnie jak reszta drużyny. A wkrótce i oni wystartują. Po pewnym czasie, pomimo probiotyków, elektrolitów i nawadniania się, następuje przekazanie pałeczki. I tak aż do ostatniego członka tej wyjątkowej Drużyny- Rodziny. 

Na szczęście kolejni zawodnicy zdecydowanie lepiej sobie radzą- okrążenia krótsze, sprzątania mniej, pozostaje tylko ta niemoc taka totalna i obezwładniająca, gdy jest się padniętym flakiem bez siły i apetytu. 

Na szczęście to mija! A jaka wtedy jest radość! Wraca apetyt, masz więcej energii i wszyscy jesteście zwycięzcami! Serio! Trofeów jest jednak znacznie więcej!

To przede wszystkim Wasza współpraca, zwłaszcza przy pierwszym okrążeniu, gdy liczy się tempo i zaangażowanie;

To empatia, pomoc, wyrozumiałość dla tych co właśnie padli po biegu;

Luz i dystans do siebie, bo w tej sztafecie nikt nie wygląda tak ładnie, jak na zawodach lekkoatletycznych. Ja, zawodnik numer 2, wyglądałam jak by po mnie przejechał czołg i serio, było mi wszystko jedno!

Nie gotujesz, bo i tak nikt nie je. Rarytasem są suchary, ryż zapiekany z jabłkami i jaglanka. 

Gdyby doszukiwać się kolejnych plusów, to po udziale w tej sztafecie ma się płaski brzuch, ale to już taki skutek uboczny.

Tym razem, w naszej ostatniej sztafecie finiszującym zawodznikiem był mój mąż. Pozostali byli już na mecie. I Asia, numer startowy- 3, której wracał już apetyt i siły witalne,  zjadła ciastko zostawione dla taty- zawodnika numer 5, gdy ten już dołączy do reszty Rodziny – Drużyny.

W takiej sytuacji, jedyne, słuszne i właściwe, zwłaszcza jeśli masz 5 lat, wielkie serce i ciastko taty w brzuszku, to zrobić „herbatkę z karteczką”. Działa, serio!

Taką herbatkę polecam każdemu i życzę dużo zdrowia, emocji sportowych (w każdej innej dyscyplinie) i tych wszystkich trofeów pełnych luzu, dystansu, współpracy i empatii. No i apetytu na wspólne herbatki.

PS. Komentowała dla Państwa Karolina Choszcz. Oddaję głos do studia 😉 

Kontakt z Odlotową mamą

Karolina Choszcz

604 414 216

    newsletter

    Chcesz być na bieżąco?

    Copyrights 2021 odlotowa-mama.pl
    Realizacja strony internetowej: StudioGO.pl